Niewygodne tematy przy wigilijnym stole

Niewygodne tematy przy wigilijny stole

Niewygodne tematy podejmowane przy wigilijnym stole to nieodłączna część naszego polskiego folkloru. Napisano na ten temat dziesiątki poradników. Abstrachuje.tv wypuścili prześmiewczy film, który obejrzało prawie 5,5 miliona osób, a pytania jak padały, tak padają.

Jeśli taka ciocia, wujek czy babcia trafi na podatny grunt, jakim niewątpliwie jestem, tematy zaczynają się mnożyć. Gorzej mają chyba tylko homoseksualiści albo samotne matki. Pomyślcie sami: singielka (a zaraz pewnie stara panna), bezdzietna, do tego od zawsze deklaruje, że dzieci mieć nie chce – nie czeka na odpowiedniego faceta i nie planuje mieć ich w przyszłości. Swoją drogą to w przyszłości wypowiadane koło trzydziestki brzmi raczej kuriozalnie. Gdyby dołożyć do tego, że jest przeciwna instytucji kościoła i pracuje jako freelancer, wychodzi na to, że przegrała życie. Przepraszam, od roku jestem przedsiębiorcą, więc już nie ma do czego się przyczepić. Tylko jako przedsiębiorca zarabiam dużo mniej niż jako freelancer, ale ciocie, wujkowie czy babcie mogą tego nie zrozumieć. W końcu przedsiębiorca brzmi dumnie. Freelancer? Z czym to właściwie jeść?

– Dlaczego jesteś sama? Nie możesz być taka wybredna! A dzieci? Zegar tyka! Poszłabyś do normalnej pracy!

Niemal w każdym znanym mi poradniku przeczytacie, żeby nie reagować na tego typu zaczepki z agresją i nie psuć świątecznej atmosfery. A nie jest przypadkiem tak, że to ten, kto próbuje wbić Tobie szpilę, już zdążył zepsuć Ci nastrój? Większość tych pytań można zadać bez osądzania drugiej strony. Ale i tak lepiej się ich wystrzegać. W szczególności, gdy widzimy się raz na ruski rok!

Kiedy ślub?

Paulinka, pobawilibyśmy się na Twoim weselu, póki mamy siłę – skierowane do singielki. Gdyby tylko ciocia wiedziała, że ostatnią rzeczą, na jaką wydałabym moje ciężko zarobione pieniądze, byłoby tandetne wesele, to może poszłaby po rozum do głowy i wykupiła bilety na bal sylwestrowy. Też można potańczyć, napić się wódki, a impreza kosztuje mniej niż to, co zapewne musiałaby włożyć do koperty. To mogłaby być jej impreza życia! Jeśli ktoś pyta mnie o zamążpójście, kwituję to jednym, jakże prawdziwym zdaniem: Byłam zaręczona dwa razy, ale nie martw się ciociu – wierzę, że do trzech razy sztuka. Ten tekst sprawia, że wszyscy milkną. Dzieje się tak z dwóch powodów. Rozmówcy mi współczują, bo już dwa razy nie wyszło, jednocześnie zakładając, że chcę zamążpójścia. Czyli zgodnie z ich poczuciem logiki wszystko ze mną w porządku. Gorzej, kiedy tego typu pytania padają, gdy jest się podczas Wigilii lub innej uroczystości w towarzystwie partnera. Wtedy wybrnąć można tylko w jeden sposób: Wciąż zbieramy na wesele, brakuje nam jeszcze (tu pada zaporowa kwota). Może ciocia/wujek się dołoży?

Pasuje Ci dziecko! Czas pomyśleć o własnym.

Wystarczy być serdecznym, pogadać, pobawić się albo wziąć na ręce dowolne dziecko, żeby usłyszeć to zdanie. A co, dziecko to torebka? Pasuje mi do outfitu? A może do koloru oczu? Przyznaję, pytania o dzieci irytują mnie najbardziej. Nie dlatego, że się waham. Akurat w przypadku tej jednej dziedziny mojego życia nie wahałam się ani przez chwilę. Nienawidzę jednak, gdy ktoś z impetem zagląda mi do macicy. Do majtek! Czyżby chcieli posłuchać o moim życiu seksualnym? W końcu chyba nawet ciocie i wujkowie wiedzą, że dzieci nie biorą się z kapusty. Kiedyś odpowiadałam wprost: Nie chcę. Widzicie, powiedzieć w towarzystwie chcę mieć dzieci jest odpowiedzią neutralną. Z kolei zaprzeczenie – skrajnie kontrowersyjną! Zaczynają mnożyć się pytania i komentarze.

– Ale nigdy?

– No nigdy.

– Zobaczysz, zmieni Ci się z czasem.

– Nigdy nie mów nigdy, ale biorąc pod uwagę, że od 28 lat się nie zmieniło, jest raczej większe prawdopodobieństwo, że zostanie tak jak jest.

– Nie masz dzieci, to nie wiesz!

– Penisa też nie mam, a jakoś nie czuje potrzeby, by to zmieniać.

Spokój. Ale tylko pozorny. Chwila namysłu i zaraz usłyszę kolejną wiązankę.

Niewygodne tematy przy wigilijny stole

Uwielbiam to porównanie z penisem. Przerywa dyskusję na dobrych kilka chwil, pozwalając na zgrabną zmianę tematu. Ale sprawdza się tylko wtedy, gdy ktoś rzuci w rozmowie, że skoro nie mam dzieci, to nie wiem, czy tego chcę. Może powinnam się tego dowiedzieć już po narodzinach malucha? Synku, mama jednak Cię nie chce, a teraz żyj sobie z tą maminą niechęcią… – przecież to absurd! Widzicie, mnie nie przeszkadza uświadamianie innych, że chęć posiadania dzieci nie jest obligatoryjna. Przez ostatnie lata przeczytałam chyba wszystko, co internet wypluł na ten temat. Rzecz w tym, że osoby, które nie rozumieją, że równie dobrze można dzieci chcieć i nie chcieć ich mieć, nie komunikują się w sposób merytoryczny. Ale jak to tak, niemożliwe, na pewno Ci się odmieni, trzeba coś po sobie zostawić – nie ma tu ciągu przyczynowo skutkowego, nie dostrzegam też najmniejszych przejawów logiki. A w takim wypadku trudno o dyskusję. Właściwie po co dyskutować o moich planach życiowych? Przecież ja nie mam wątpliwości, którymi chciałabym się podzielić.

Podczas ostatniego spaceru z moim dobrym znajomym, jego dzieckiem i Figą, zeszło na temat rozmów przy wigilijnym stole. On opowiadał, że razem z partnerką przez długi czas nie mogli wytłumaczyć rodzinie, że nie będą chrzcić córki. Ja z kolei powiedziałam mu, że jestem już zmęczona tłumaczeniem innym, że nie jestem nienormalną i samolubną osobą tylko dlatego, że nie planuję macierzyństwa. Swoją drogą samolubna względem kogo? Wyimaginowanego potomka? I wtedy M. mówi do mnie tak:

– Ale Ty jesteś głupia! Jak ktoś Cię pyta o dzieci, spuść wzrok i powiedz, że nie możesz ich mieć. Nie dość, że będzie im głupio i przestaną zadawać idiotyczne pytania, to jeszcze zaczną Ci współczuć. Najprawdopodobniej też przekażą tę informację innym.

Polityka, religia, niestosowne pytania – dlaczego te tematy pojawiają się przy wigilijnym stole?

Bo się nie znamy! Koniec, kropka. Albo wykrzyknik! Z kim spędzasz czas na co dzień? Z mamą? Tatą? Dziadkiem? A może ciocią? Nie! Spędzamy czas z przyjaciółmi i współpracownikami, partnerem – ludźmi, którzy żyją i myślą podobnie jak my. Oglądamy zbliżone filmy. Chodzimy na te same imprezy. Najprawdopodobniej mamy podobne poglądy polityczne. Spędzamy życie w tzw. bańkach społecznych i jest to absolutnie naturalne zjawisko. Jeśli więc spotykamy osoby z innych baniek, zakładamy, że nie mają one racji albo w najlepszym przypadku – nie jesteśmy zainteresowani ich poglądami. Wystarczy znaczna różnica wieku albo miejsce zamieszkania (wieś vs. miasto), by nasze bańki przestały się pokrywać choćby w niewielkim procencie.

Teoretycznie w takich sytuacjach sprawdziłyby się rozmowy na tematy kulturowe. Teoretycznie, bo w praktyce okazuje się, że różnice pokoleniowe takie rozmowy dyskredytują. Muzyka, którą lubię, jest abstrakcyjna zarówno dla mojej cioci, jak i 10 lat młodszego kuzyna. Tak samo dzieje się z filmami albo dowcipami. Tematy polityczne, religijne oraz niestosowne pytania pojawiają się więc zazwyczaj z braku innych tematów!

O czym więc rozmawiać, gdy nie wiemy o sobie zbyt wiele?

Nie zamierzam nakłaniać Was do oglądania Klanu, żeby móc poplotkować ze starszą ciotką. Ani też do gry w Minecraft po to, by dogadać się z młodszym kuzynem. Istnieją jednak tematy neutralne, a jedyne co należy zrobić, to znaleźć w sobie odrobinę zainteresowania drugim rozmówcą. Starszych można pytać o zwyczaje świąteczne z czasów ich młodości, o zabawne historie z przeszłości, o to, co planują robić w sylwestra, o przepisy kulinarne. Z młodszym kuzynostwem jest mi o niebo łatwiej. Rozmawiamy o Internecie, nowych mediach – co oglądają, w co grają, itd. Osobiście ciekawią mnie ich preferencje i spojrzenie na świat. Mogę się od nich wiele nauczyć! Sama chętnie opowiadam o kulisach mojej pracy, o remoncie mieszkania (tutaj starsi mogą się włączyć) albo o życiu w Gdańsku. We wszystkich tych rozmowach najważniejsze jest to, by nie oceniać drugiej strony.

Comments

  1. Moda na zdrowie Odpowiedz

    O tak, odwieczny problem. Ja w tym roku już jestem na tyle wkurzona, że nie zapraszam wszystkich, ale tych, którzy nie będą mnie takimi pytaniami irytować, a jak się zdarzy, to odpowiem wymijająco i tyle. Wesołych świąt życzę!

  2. Alicja Odpowiedz

    Rozwaliłaś system tym wpisem! Teraz lubię Cie jeszcze bardziej

  3. Mark Odpowiedz

    Od zawsze zdaniem ucinającym temat o dzieciach jest „W sposób jaki uprawiamy seks nie da się mieć dzieci” 😀

  4. Kalina Odpowiedz

    Takie tendencyjne pytania są wkurzające, ale jest też druga strona medalu. Mam wrażenie, że wielu z nas każde neutralne pytanie z góry traktuje jako taką szpilę. Może kuzynka, która came zycia pracuje jako na etacie, pyta o freelancer bo naprawdę ja to interesuje?
    Czasem mam wrażenie, że przez „polityczną poprawność” nie można normalnie porozmawia z własną rodziną.
    Ps pomysły na rozmowy w innych tematach bardzo udane

    • kapuczina Odpowiedz

      Masz rację. Chodzi o sposób, w jaki zadaje się te pytania czy rzuca komentarzami. Pytania o dzieci zawsze kryją w sobie sugestię, iż „należy” je mieć. Nie rozumiem zasadności ich zadawania, chyba że sami się wahamy i potrzebujemy poznać różne punkty widzenia.

      Czym innym jest pytanie: „Czym się zajmujesz?” oraz „Freelancer? A nie lepiej iść do normalnej pracy?” albo „A normalna praca nie byłaby lepsza?”. Sama chętnie poznaję kulisy pracy w innych zawodach.

      Podczas ostatniej imprezy zapytałam kuzynkę o kulisy jej rozwodu, czyli dość delikatny temat. Ale po pierwsze – nie zrobiłam tego przy stole, po drugie – tematy naszych rozmów lawirowały wokół spraw damsko-męskich, wreszcie po trzecie – asekurowałam się za pomocą „jeśli to zbyt osobiste, nie odpowiadaj”.

      Pomysły na tematy, które podałam na końcu u nas doskonale się sprawdziły. W szczególności podczas rozmów z młodszym kuzynem. Wiem, jakie telefony kupować, a jakie nie 😀

  5. Basia Odpowiedz

    Pytania o życie osobiste, rozrodcze, wesele itd (zwłaszcza jak nie ma się partnera lub nie wiąże się z nim przyszłości albo on z nami nie wiąże), są bardzo przykre. Ja wiem, ze niby ludzie pytają z troski, nie chcą zazwyczaj zrobić przykrości, ale nie wiedza, ze pewnych tematów poruszać się nie powinno, bo może być to bolesne.
    P.S. Wesele bywa wspaniałe, byłam na kilku takich, w tym swoim. Zależy jak sobie zorganizujesz. P.S.2 Chyba nie ma dobrych odpowiedzi na tego typu pytania, ale niektóre Twojevodpwoiedzi nie są zbyt trafne czy fortunne, a niektóre są niegrzeczne – np z penisem czy dokładaniem się do wesela. A może tez przemawia za tym jednak lęk jakiś, obrona itd. Poza tym wiele rzeczy mówi się „na sucho” inaczej niż jak potem ma się partnera, z którym chce się spędzić życie. Wiem coś o tym, swojego męża spotkałam kilka dni po swoich 35. Urodzinach wiec życie w pojedynkę przeplatane nieudanymi związkami było dość długie.

    • kapuczina Odpowiedz

      Zgadza się. Część moich odpowiedzi jest niegrzeczna. A to dlatego, że pytania o planowane (lub nie) potomstwo są skrajnie niegrzeczne. I tutaj jest pies pogrzebany. Tak bardzo dbamy o uczucia tych, którzy nie zastanawiają się nad naszymi. Nie zgadzam się z takim stanem rzeczy. Doszukiwanie się tutaj ukrytych motywów jest więc zdecydowanie na wyrost.

      Wesela mogą być tandetne i mniej tandetne, przeciętne, a czasem nawet bajkowe i wspaniałe, jak piszesz. Jako gość akceptuję wszystkie opcje i doskonale się na nich bawię. Sama nie mam ochoty na żadną z opcji.

      P.S. Gratuluję męża i miłości 🙂 35 to nie tak późno, a przynajmniej mam nadzieję. Mi do 30 niedaleko 🙂

      • kapuczina Odpowiedz

        P.S. Jeśli ktoś pyta mnie o moje plany rozrodcze, oznacza, że jest (baaardzo) otwarty na tematy seksualne. Słowo penis nie powinno więc dziwić. Co więcej, penis jest tu kluczowy 😛

  6. Gentle Day Odpowiedz

    Świetny wpis, poczułam się jakbyś była u mnie przy wigilijnym stole w każde święta i dokładnie opisała co widziałaś. Sciskam ciepło i więcej takich humorystycznych wpisów poproszę 😀

    • kapuczina Odpowiedz

      Bardzo miło mi to czytać 😀 Mam motywację, by produkować takie posty dalej 😀

  7. Anna Odpowiedz

    Niedługo minie 35 lat od dnia mojego ślubu i wesela , które było w istocie obiadem w towarzystwie najbliższej rodziny ( około 10 osób) Było bardzo przyjemnie, choć jak na tamte czasy bardzo niekonwencjonalnie, a wręcz szokująco dla części rodziny. Co ciekawe, nikt się na długo nie obraził. A może tylko ja tego nie zauważyłam?

    • kapuczina Odpowiedz

      Gratuluję 35 lat małżeństwa! Aż serce rośnie <3
      Gdyby zamienić 10 osób z najbliższej rodziny na 10 najbliższych przyjaciół, byłaby to też moja wizja "wesela".

      Podczas ślubu to chyba najważniejsze, żeby para młoda nie była na siebie obrażona 😉 Resztę można przełknąć.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.