Slow life. Zwolnij i zacznij żyć

Slow life. Zwolnij i zacznij żyć

Miesiąc temu autorka jednego z moich ulubionych blogów, Styledigger, wydała drugą już książkę poświęconą filozofii slow. Wcześniej mowa była o modzie, teraz o życiu. Lubię język, jakim posługuje się Joasia, jej praktyczne podejście do mody i codzienności, prostotę wyrazu.

Nie ukrywam jednak, że tym razem miałam trochę wątpliwości. Pisząc o modzie, nie trudno o praktyczne wskazówki. W przypadku szerszego zagadnienia, jakim jest życie, łatwo popaść w moralizatorski, żeby nie napisać – kaznodziejski ton. Albo stać się kolejnym coachem, który próbuje  wmówić  Ci jak żyć. Sądząc po wpisie na Asi blogu, sama też się tego obawiała. Mam nadzieję, że nie będzie miała mi za złe jeśli napiszę, że w moim odczuciu kilkukrotnie wpadła w tę pułapkę. „Przewinienie” to nie jest oczywiście na tyle duże, by odradzać Wam lekturę. Wręcz przeciwnie! Jestem przekonana, że każdy, kto lubi styl Joasi na blogu, z przyjemnością przeczyta również jej książkę.

Slow life. Zwolnij i zacznij żyć - Joanna Glogaza

Standardowo, zamiast pisać klasyczną recenzję, postanowiłam znaleźć kilka smaczków, najciekawsze elementy i fragmenty godne zapamiętania.

  • Pierwszy z nich dotyczy pracy, zarówno freelancera, jak i etatowej. Chyba każdy z nas spotkał się z problemem „dodatkowych obowiązków”, które nie były uwzględnione w początkowej umowie, a co za tym idzie – także w wynagrodzeniu. Nie mówię tu oczywiście o poprawkach do projektu, ale zadaniach, które nie wchodzą w zakres ustalonych wcześniej warunków. Zazwyczaj wpadamy w potrzask, bo albo negocjujemy nową stawkę, ryzykując, że klient rozwiąże umowę, albo zaciskamy zęby i wykonujemy ponadprogramową pracę dla świętego spokoju. Joasia proponuje inną formułę, która – jak sama zaznacza – zaskakująco często załatwia sprawę: „Rozumiem, że to ważne i chętnie wezmę się do tego z całą energią. Powiedz, proszę, z którego z dotychczasowych zadań (w wersji freelancerskiej: elementów projektu) powinnam zrezygnować?”. Jak dla mnie genialne!
  • Wpisz przyjemności do kalendarza! I nie chodzi tu tylko o spotkania ze znajomymi. Wiadomo, że w tym przypadku magiczne „umówienie się” działa podobnie jak obowiązki zawodowe. Po prostu należy się z niego wywiązać. Chodzi raczej o czynności, które robimy samodzielnie, przez co łatwo je przekładać w nieskończoność. Dla mnie jest to na przykład jogging. Zależy mi na tym, by biegać regularnie, bo dużo czasu spędzam przed komputerem. Jednak aktywność ta wymaga mobilizacji. Kiedy ktoś czegoś ode mnie chce albo wpadnę na pomysł, by np. posprzątać mieszkanie, bardzo łatwo zapominam o swoim sportowym planie.

  • I ostatni smaczek – to zjawisko, które dziwi i martwi mnie od dłuższego czasu. Obserwuję je wśród znajomych, a jeszcze wyraźniej widziałam to u mojego byłego partnera. Chodzi o odkładanie życia na później. Wakacje, odcięcie się od przeszłości, wspólny dom, zmiana pracy czy miejsca zamieszkania, miłość i wreszcie szczęście. Joasia wymienia zupełnie prozaiczne wymówki, takie jak zaległości w pracy, brak czasu, imieniny cioci lub babci, z którą niewiele nas łączy. Wymówki mogą być też większe, jak kredyt, małżeństwo, dziecko czy choroba. Zawsze coś będzie stało nam na drodze. Im dalej w czasie będziemy odkładać swoje życie i szczęście, tym przeciwności będzie więcej. Nie ma więc innego rozwiązania niż zerwać plaster.

Slow life. Zwolnij i zacznij żyć - recenzja

Na blogu znajdziecie też wywiad z Joasią oraz post o jej pierwszej książce Slow fashion. Modowa rewolucja. 

Comments

  1. Anka18 Odpowiedz

    Fajny wpis. Punkt 1 wykorzystam w przyszłości. Nie myślałaś, zeby sama napisać ksiażkę? Masz świetne pióro.

  2. ANETA P Odpowiedz

    Strasznie bym chciała ją przeczytać!Ludzie faktycznie odkładają wszystko na późniejszy termin i życie im przeciek przez palce….. .

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.