Zastanawiam się, czy znam kobietę w pełni zadowoloną ze swojego wyglądu. Odpowiedź jest przecząca. Na palcach jednej ręki wymienię panie, które akceptują się takimi, jakimi są. Mają świadomość, że ich ciało nie jest idealne, ale lubią je i nie traktują swoich odmienności jak kompleksów. Dużo częściej słyszę:
„Mam zbyt duży biust” – w czym problem, dodaje seksapilu!
„Mam zbyt mały biust” – to zaleta, świetnie wygląda w ubraniu, jest delikatny i odejmuje kilogramy!
„Mam szerokie biodra” – super! Nie ma problemu z uwydatnieniem talii!
„Mam zbyt wąskie biodra” – narzekasz na to, że jesteś szczupła czy że trudniej będzie Ci rodzić dzieci?
„Jestem za wysoka” – więc nie musisz męczyć się w obcasach!
„Jestem za niska” – pomyśl, możesz nosić wszystkie najpiękniejsze szpilki. Co ma powiedzieć dziewczyna ze wzrostem 180 cm?
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Jednak czym innym jest chęć modyfikacji, a jeszcze innym kompleksy z tego wynikające. Niestety kobietom bliżej jest do umartwiania ciała i umysłu przez swoje rzekome wady.
Mam przepiękną przyjaciółkę, która zupełnie w siebie nie wierzy. Powiedziała mi kiedyś, że stanowię jej ideał kobiecości. Na początku mi to schlebiało, ale po chwili pomyślałam: „Zaraz, zaraz, przecież jesteśmy do siebie bardzo podobne”. Mamy ten sam wzrost, przybliżoną wagę i kolor włosów. Owszem, nasze sylwetki się różnią, ale jak łatwo się domyślić, przy rozmiarze 34 nie tak ekstremalnie. Na zdjęciach często wyglądamy jak siostry. Paulina, kiedy patrzy na mnie, mówi: „chce być tak chuda jak Ty” – mimo że waży dokładnie tyle samo, chwilami mniej! Gdybym nie krzyczała na nią przy każdej kolejnej czarnej rzeczy przypominającej worek, którą kupuje, pewnie do dziś chodziłaby w glanach i wyciągniętych swetrach podobnych zupełnie do niczego.
Kolejny przykład z mojego bliskiego otoczenia to świeżo upieczona mama. No może nie tak świeżo, bo minęło już ok. 1,5 roku od porodu. Dopiero kilka dni temu wzięłam ją w obroty! Nigdy nie pomyślałabym, że w tak pięknej, szczupłej i przede wszystkim radosnej kobiecie może kryć się aż tyle kompleksów. Monika podobnie jak przyjaciółka z akapitu wyżej, z uporem maniaka zasłania się namiotami i w nich faktycznie nie wygląda szczupło. Podczas przeglądu jej szafy postanowiłam sprawdzić, jak sprawa się ma pod ubraniem, a ma się całkiem dobrze! Ba, powiedziałabym, że dużo lepiej niż wskazywałyby na to plandeki, w których zazwyczaj ją widuję. Nie żebym nie lubiła plandek. Uwielbiam je, ale też nie we wszystkich wyglądam korzystnie! Moją osobistą ambicją jest pokazać Monice, jak piękną kobietą jest! Kompleksy niszczą entuzjazm, niszczą zapał i samopoczucie. Wiem, że moja przyjaciółka jest inteligentna, bardzo kreatywna, wrażliwa, ma wspaniałego męża, córkę i dom pełen ciepła. Kompleksy wcale nie przybliżają jej do osiągnięcia szczęścia i poczucia samorealizacji.
Gdybym miała ocenić każdy centymetr swojej sylwetki czy twarzy, raczej nie znazłabym perfekcyjnej części. Nigdy jednak tego nie robiłam. Nie traktuję swojego ciała jak cudu świata, ale potrafię stwierdzić, że jestem atrakcyjną kobietą. Nie cierpię, kiedy rozbiję sobie kolano i zostaje mi blizna. Z drugiej strony nie popadam w samozachwyt, gdy widzę wyjątkowo udaną sesję zdjęciową z moim udziałem. To zdrowe podejście pozwala mi właściwie nie analizować tego, jak wyglądam, jednocześnie dbając o siebie i nie popadając w kompleksy.
Ideały nie istnieją. Wybaczcie, ale to prawda. Spotkałam na swojej drodze wiele atrakcyjnych kobiet. Niektóre były fenomenalne, niewyobrażalnie piękne, ale gdybym próbowała rozłożyć ich ciała na czynniki pierwsze i obiektywnie oceniać każdą część, żadna z nich nie okazałaby się perfekcyjna! Skoro nie ma ideałów, czy nie szkoda życia na bezsensowne kompleksy?
Rykoszetka
Świetny wpis!
sylwia
Ha! Ja mam 180 cm i co mam powiedzieć? Mam świetne nogi i co? Nie mam prawa do obcasów? O nie! Mam prawo pokazać w obcasie 6 cm zgrabne nogi. No sory, ale płaski obcas szpeci każde nogi. Co do kompleksów. Mam przeciętną buzię, bez makijażu wręcz brzydką. I niestety, ale w tej sytuacji nie będę szpecić jeszcze nóg.
Moje zdanie: dorysować to czego brakuje, zakryć to co krzywe, pokazać to co ładne.
kapuczina
Sylwia, to tylko przykładowy argument dla tezy: punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia.
Na zdanie: „Mam 180 cm wzrostu i nie mogę nosić obcasów” odpowiedziałabym: „A kto Ci broni? To mężczyzna może się martwić, że będzie przy Tobie wyglądał słabo”. Można tak w nieskończoność! 🙂
sylwia
Mąż ma 10 cm więcej, nie martwię się o zdanie facetów innych, zwłaszcza niskich 😛
magda
ja mam 178 i nosze 12cm szpilki:D jak sie komu to nie podoba, to jego problem:)
kapuczina
Dokładnie Magda! O taką reakcję mi chodzi. 🙂
Anonim
Dokładnie, też mam 180 cm wzrostu i w 10 cm szpilkach jestem wyższa od chłopaka centymetr, ale nie przeszkadza mi to, po prostu stawia sobie wyżej włosy haha. Wzrost to nie kompleks, nie ma się czego wstydzić. Problem innych facetów, że urośli tacy malutcy. Głowa do góry!
Amelia
Bardzo fajny post, ale niestety fotoszopujesz swoje zdjęcia i to czyni Ciebie i ten post niewiarygodnymi 🙁
Beata
A ja myślę, jest różnica między zabawą filtrami czy retuszem cieni pod oczami a poprawianiem sobie nosa/biustu/talii itp. U Kapucziny tego nie zauważyłam 🙂
kapuczina
Beata, z ust mi to wyjęłaś. 🙂
Ania Z. :)
widzę że znalazłaś swoje nowe powołanie- wyciąganie kobiet z kompleksów! ;D
Ewa Stachowiak
Popieram punkt widzenia 😉 trzymam kciuki za metamorfozy 🙂
Wioleta Szczepaniak
Nosisz rozm 34?! OMG!! 😀
Kasia
No właśnie… mając rozmiar 34 to rzeczywiście można nie mieć kompleksów… 😛
dj na wesele
Świetny wpis. Kobiety pora uwierzyć w siebie!
Anonim
Twoja przyjaciółka Paulina ma kompleksy? Jak to możliwe ?? Taka piękna dziewczyna. Studiujemy na jednym wydziale, ten sam kierunek nawet i to ja, gdy ją widzę popadam w kompleksy (jak widać mamy łańcuszek kompleksów). Również jestem podobnego wzrostu, wagi pewnie też. Szczególnie podobają mi się jej nogi i cera. Gdybym była facetem, byłby to mój ideał dziewczyny/kobiety 🙂
Little Apple Blossom
Świetne, bo bardzo rozsądne podejście do tematu, zgadzam się z Tobą w zupełności! 🙂 Ja jestem np. bardzo niska, bo mam zaledwie 158cm wzrostu, ale dostrzegam w tym mnóstwo plusów. Od oczywistych jak choćby to, że bardzo pasują mi szpilki albo, że mogę dać się „wykazać” mojemu chłopakowi zawsze, kiedy trzeba mi coś podać, aż do takich, że przez lata chodzenia na w-f mogłam zawsze swoje marne umiejętności gry w siatkówkę czy kosza, zwalić właśnie na niewielki wzrost! ;D
Masz rację, że wszystko zależy od punktu widzenia i warto swoje pozorne wady zamienić w atuty! A niemal zawsze jest to możliwe! 🙂
Ania
Ja jestem teraz na etapie wychodzenia z „pasterskich” sweterków i też się okazuje, że nie jest ze mną aż tak źle 😉
RodriL
nowa szata graficzna 🙂 ładna 😀
kapuczina
Dziękuję! 🙂
Nat M.
A ze mnie jest silna dziewczyna. Ani drobna, ani chuda,ani maleńka. 173 cm., 63 kg. Pasuję do „ideału gazetowego”,ale tego z lat 40/50/60 ;). Były czasy, że wkurzałam się swoją budową: chciałam mieć cieniutkie łydeczki, delikatne ramionka i filigranowe nadgarstunie. Głodziłam się. Na nic: budowa pozostała taka sama,po prostu było widać kości, a ja wyglądałam na chorą. Olałam więc to w końcu. Nie noszę współczesnych ciuchów projektowanych na sylwetki unisex, tylko klasyczne, kobiece fasony i szpilki. Przy sylwetce typu klepsydra wygląda to świetnie. Wyzbyłam się kompleksów, mam inne zajęcia i kłopoty niż swój, notabene niezły, wygląd.
PS. Dobry post!!!!
kapuczina
Wpis może dobry, ale komentarz jeszcze lepszy! Tak dalej Nat! 😉
Enchanted
Każdy ma kompleksy.. Sama mam wiele, przede wszystkim chodzi o mój nieidealnie, odstający brzuch.. Ale cóż..