Moda ulicy lat 50. i 60. XX wieku

Książka Elegantki. Moda ulicy lat 50. i 60. XX wieku

Czym różni się moda uliczna dziś od tej z lat 50. i 60. XX wieku? Można powiedzieć, że wszystkim, ale czy faktycznie? Jeszcze w lipcu sięgnęłam po Elegantki Agnieszki L. Janas – książkę opisującą to, jak noszono się w czasach powojennej Polski. To wspomnienia trzynastu kobiet, pochodzących z różnych środowisk, mieszkających w dużych miastach i małych miasteczkach.

Są wśród nich Ewa Wiśniewska – aktorka teatralna i filmowa, Jadwiga Mazurek – nauczycielka, Ewa Opacka – nauczycielka rosyjskiego, Krystyna Mazurówna – solistka, choreografka i pisarka, Eleonora Siedlecka – pielęgniarka, Elżbieta Janas – rehabilitantka, Beata Tyszkiewicz – gwiazda filmowa i telewizyjna, Jolanta Plenzner – właścicielka firmy krawieckiej, Monika Dzienisiewicz-Olbrychska – aktorka i wykładowczyni, Maria Jarosek – farmaceutka, Teresa Tomaszewska-Jakuczyn – charakteryzatorka, Emilia Modrzejewska – ekonomistka oraz Ewa Maria Morelle – modelka i malarka.

Książkę otwiera powiedzenie (podobno rosyjskie): „Jak długo dziewczyna potrzebuje zwierciadła, nadzieja nie przepadła”. I faktycznie – w okresie stalinizmu, komunizmu i małej stabilizacji moda była szalenie istotna dla Polek. Stanowiła rodzaj broni w walce o kulturę narodową, tradycję, tożsamość czy po prostu – styl życia. Była też bardzo odważna i budziła szereg kontrowersji. Kalina Jędrusik w programie telewizyjnym Kabaret Starszych Panów występowała w mocno wydekoltowanych sukniach, co wywoływało furię wśród kobiet zabiegających o uwagę swoich mężów. Napisały one nawet list protestacyjny, który poskutkował zakazem występów w telewizji dla aktorki. Mimo to nie zrezygnowała ona z odważnych strojów! Moda wywoływała wiele emocji. Krystyna Mazurówna opisuje ekstremalnie kosztowną sukienkę Comme de Garcons, którą zobaczyła pierwszy raz podczas wyjazdu do Japonii. Horrendalna cena początkowo odwiodła ją od jej zakupu, jednak –  jak sama stwierdza – w nocy nie mogła przestać o niej myśleć i po kilku miesiącach kupiła ją w Paryżu. Ten strój był odzwierciedleniem jej osobowości. „Moją najukochańszą marką, za której ubrania dam wszystkie pieniądze – choć te wielkie metki nie robią na mnie żadnego wrażenia – jest Comme des Garcons. W kreacjach Rei Kawakubo, projektantki tej marki, jest rebelia, antyestetyka, a jednocześnie wielka znajomość konstrukcji ubrań i tkanin. (…) W tej sukience jest to, co charakteryzuje moje życie: jest wbrew przyjętym kanonom” – wspomina artystka. Wbrew przyjętym kanonom ubierała się także Monika Dzienisiewicz-Olbrychska, która choć brała ślub trzy razy, nigdy nie wystąpiła w białej sukni. Za Bobo Wielickiego wyszła w granatowym kostiumie z bluzką ozdobioną haftem angielskim i białym żabotem, za Daniela Olbrychskiego w prostej wełnianej sukience ze stójką. Z Andrzejem Kopiczyńskim brała ślub w granatowej kreacji  z wełnianej żorżety  z długimi rękawami. Po latach przyznała, że był to dobry wybór – „wszystkie moje stroje ślubne były bardzo skromne. Teraz myślę, że to dobrze, że nie robiłam kina z tych uroczystości”.

Niegdyś moda wiązała się z dużą kreatywnością. Najlepiej ubranymi mieszkankami Warszawy były studentki Akademii Sztuk Pięknych. W czasach, w których nie było niczego, wykorzystywały najdziwniejsze materiały i przedmioty, by stworzyć niebanalne i przede wszystkim niepowtarzalne kreacje.  Krystyna Mazurówka wspomina stroje widywane na Krakowskim Przedmieściu: marszczoną spódnicę do ziemi z plastikowych opakowań, długą sukienkę uszytą z tkaniny obiciowej, bluzkę z firanki czy kusą mini spódniczkę zrobioną ze wstążek do włosów. To, co – mam wrażenie – zdewaluowało się trochę w czasach szybkiej mody, to chęć wyróżniania się. Jak zauważa Elżbieta Janas – „najbardziej  denerwowałam się, gdy szłam ulicą wystrojona w kupioną w sklepie sukienkę, a obok w piaskownicy siedziała tak samo ubrana koleżanka i bawiła się z dzieckiem. Żaliłam się wtedy do matki, że tego nie zniosę. A ona mnie zawsze wysłuchiwała i na pocieszenie prowadziła do krawcowej. Mama nie oszczędzała na mnie.” Większość ubrań szyto wtedy w pojedynczych egzemplarzach, dzięki czemu były unikalne, wyjątkowe.

Maria Jarosek zauważa różnice między sposobem noszenia się kobiet w Krakowie i Warszawie – osobiście uważam, że są one wyraźne po dziś dzień, choć mają zupełnie inny charakter. Moda w Krakowie była mniej efektowna, za to ubrania miały lepszą konstrukcję, były staranniej uszyte, z tkanin o lepszej jakości. W powojennej Warszawie niełatwo było znaleźć wiele dobrych sklepów czy warsztatów szewskich i krawieckich. Bohaterka jako wyjątek podaje ulice: Chmielną i Marszałkowską.

Co sprawiło, że opisywane kobiety przywiązywały tak dużą wagę do mody? Z jednej strony był to oczywiście okres, w jakim żyły. Z drugiej – wychowanie i dom, z którego się wywodziły. Niezależnie od statusu społecznego, ich matki bardzo często dbały o to, by w każdej sytuacji wyglądać elegancko. Pielęgniarka Eleonora Siedlecka wspomina słowa swojej mamy: „Dziecko, jesteśmy za biedni, aby kupować dziadostwo. Lepiej mieć jedną dobrą rzecz, w której będziesz wspaniale wyglądała, niż szafę pełną tandety”. Dziś powiedzielibyśmy o niej, że była wyznawczynią filozofii slow fashion.

Jestem zwolenniczką stwierdzenia, że moda jest obrazem naszego życia – w wielu kontekstach: kulturowym, historycznym, socjologicznym, zarówno moda zrównoważona, jak i szybka. Wspomnienia trzynastu bohaterek dotyczące mody z lat 50. i 60. przeplatają się z faktami z ich życia osobistego oraz tego, jak wyglądała wtedy polska rzeczywistość. I choć była ona dość trudna, wydawała się też szalenie barwna, antykonformistyczna i przede wszystkim kreatywna.

Comments

  1. Hania Odpowiedz

    Nie potraktuj tego jako złośliwości, ale wojna wybuchła w 1939 roku, więc lata 50. i 60. XX wieku przypadały na okres powojenny, a nie przedwojenny. Natomiast ikona polskiego kina nazywała się Kalina Jędrusik, a nie Kalina Jędrusiak 🙂

    • kapuczina Odpowiedz

      Haniu, przepraszam za literówki. Oczywiście masz rację. Wielkie dzięki za czujność 🙂

  2. Marta Odpowiedz

    Ostatnio czytałam polecaną przez Ciebie książkę „Mniej” Marty Sapaly i sie nie zawiodłam, także po tę też sięgnę 🙂

  3. soyellka Odpowiedz

    Mam wrażenie, że kiedyś rzeczywiście kobiety tworzyły modę. Same szyły i wymyślały swoje kreacje. Dziś mimo natłoku wszystkiego i przeogromnych możliwości nasze stylizacje stały się podobne do siebie i przyznam, że czasami nawet nieco monotonne. Wystarczy powchodzić na kilkadziesiąt modowych blogów – moda z sieciówek powtórzona w 1000 wariantów.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.