Po co Ci te wszystkie kompleksy? (vol.2)

IMG_2666

Ten tekst jest kontynuacją wpisu o kompleksach, który możecie przeczytać TUTAJ. Moje ostatnie rozważania doprowadziły mnie do pytania o okres w życiu, kiedy czujemy się dobrze z tym, jak wyglądamy; taki perfekcyjny wiek. Mam tu na myśli sytuację, w której jesteśmy już świadomi, wyłączając tym samym etap niemowlęcy. Zaczęłam się nad tym zastanawiać podczas jednej z podróży komunikacją miejską oglądając zaniedbane starsze panie. Jako że trudno mi wejść w męską skórę, skupię się tu głównie na kobietach. Zacznijmy od początku.

Kiedy jesteśmy małymi dziewczynkami, bardzo chcemy dorosnąć: móc nosić wysokie obcasy, sukienki, malować się. Czujemy się nieatrakcyjne, bo brakuje nam atrybutów kobiecości, mówiąc najprościej – brakuje nam piersi! Która z nas nie przymierzała biustonoszy mamy czy siostry, wypychając wnętrze watą?

W okresie nastoletnim ciało zaczyna płatać figle. Przeobrażamy się jak poczwarki. Nie jesteśmy już dziećmi, ale tez nie wyglądamy jak kobiety, które podziwiamy. Na dodatek, atakują nas wypryski: pojedyncze lub w wersji skondensowanej – niezależnie od ilości, zawsze nieproszone! Nie zarabiamy, żyjemy na garnuszku rodziców, więc też nie możemy szczególnie inwestować w swój styl (poza nielicznymi wyjątkami, rzecz jasna).

Po dwudziestce sytuacja wcale się nie polepsza. Wprawdzie ciało już się ukształtowało, a trądzik jest rzadszym problemem, ale zamiast niego zaczynają pojawiać się drobne zmarszczki. Nasza skóra nie jest tak idealnie miękka jak wcześniej i dostrzegamy pierwsze wyraźne oznaki cellulitu.

Koło trzydziestki sprawy jeszcze bardziej się komplikują! Wiotczenie skóry, zmarszczki, a na dodatek metabolizm, który zwalnia swe tempo. Styl już dopracowany, ale buzia nie ta!

Czasu nie oszukamy! Mogę się domyślać, że koło sześćdziesiątki czy siedemdziesiątki uznam, że nie poznaję siebie w lustrze i z trudem wymienię te części ciała, które jeszcze nie uległy rozkładowi!

W dzieciństwie twierdziłam, że zacznę się sobie w pełni podobać, jak skończę dwadzieścia lat. Kiedy przekroczyłam magiczną granicę, chciałam cofnąć się do szesnastu. STOP! Nie ma wieku idealnego! Nie ma też idealnej wagi, sylwetki czy twarzy! Jeśli nasza akceptacja ma nastąpić dopiero w momencie, gdy staniemy się idealne, nie nastąpi nigdy, bo też nigdy takie nie będziemy!

Posłużyłam się tu celową generalizacją. Niezależnie od tego, jakie cechy przypiszemy do wieku i które Was dotyczą, a które nie – konkluzja pozostanie ta sama.

Nie ma nic złego w tym, że poprawiamy nasze niedoskonałości za pomocą ubrań, makijażu, sportu czy diety. To samo w przypadku, kiedy staramy się odmłodzić lub dodać sobie lat w ten właśnie sposób, o ile oczywiście nie przeginamy w jedną czy drugą stroną. Problem zaczyna się w momencie, gdy nawet po osiągnięciu celu, nie jesteśmy usatysfakcjonowane. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, niestety kompleksy również!

Comments

  1. Małgorzata Odpowiedz

    To jeszcze dodam, że po 40 zaczynają nas atakować zewsząd obrazy idealnych kobiet i dochodzimy wtedy do wniosku, że już nie ma sensu niczego ze sobą robić. Pora umierać 🙂
    pozdrawiam, Małgorzata

  2. Mateusz Odpowiedz

    Jak Ty fajnie piszesz! Bardzo dobrze się Ciebie czyta.

  3. Enchanted Odpowiedz

    Oh, moje kompleksy to cóż.. Czasami mam wrażenie, że tylko i wyłącznie wytwór mojej wyobraźni. Okej, mam trochę brzuszka za dużo, uda ciut za duże i cóż.. Nie mieszczę się w przedziale rozmiarów 34-36, aczkolwiek dla mojego chłopaka jestem idealna. On kocha mój budyń (brzuch), mój kisiel (piersi) i czego mi więcej potrzeba? Ano nie wiem. Ciągle twierdzę, że jestem gruba.. Dopiero wychodząc na ulicę stwierdzam, że chyba nie jest ze mną tak źle.. C h y b a!

  4. Linda Odpowiedz

    A ja uważam, że dzieci nie mają kompleksów:)! Ja bawiłam się z dwoma braćmi i nigdy nie zastanawiałam się nad stanikami, szpilkami, itd. Obecnie pracując z dziećmi uważam to bardziej jako zabawę w bycie dorosłym i chęcią bycia „jak mama”, ale nie określiłabym tego kompleksem, czyli w moim mniemaniu poczuciu bycia gorszym.
    Pozdrawiam :)!

  5. m. lylyk Odpowiedz

    Dopiero po 30 pozbylam sie kompleksow. Nie wszystkich, ale umiem sobie poradzic z objawami 😉 pewne rzeczy akceptuje, inne staram sie zmieniac w zgodzie ze soba. 🙂
    Pozdrawiam, czytam i czerpie inspiracje od ok.roku.

    • kapuczina Odpowiedz

      Bardzo dobrze to słyszeć (czytać w zasadzie)!

      Dziękuję, że jesteś tu już tak długo. 😉

      Gorąco pozdrawiam!

  6. sigrun Odpowiedz

    po urodzeniu dziecka odkrylam pelnie swojej kobiecosci( ciaza nie zostawila zadnych sladow, a wrecz poszlo w strone lepszego ciala i wiekszej jego swiadomosci) nie moge tylko zrozumiec tych wszystkich kobiet mezatek ktore w wasem i nie tylko w wyniku zmian hormonalnych nic nie robia…a szminka tlusta rozowa krecha na ustach sie mazie…no, nie moge!

    • kapuczina Odpowiedz

      To prawda, istnieje granica między zupełnym brakiem kompleksów a zaniedbywaniem siebie. Nie jest wcale taka cienka! 😉

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.